niedziela, 30 września 2012

Japończyk czy nie Japończyk?


Od kilku lat kupując Shimano zwracamy uwagę na napis na stopce kołowrotka, gdzie obok nazwy modelu widnieje nazwa kraju produkcji. Jeśli jest tam napis JAPAN, kupujemy bez wahania, natomiast gdy zamiast niego jest MALAYSIA, niektórzy zaczynają się nieco dłużej zastanawiać. Czy kraj produkcji ma znaczenie?



Długo się nad tym zastanawiałem. Rozważałem opinie swoich kolegów i znajomych używających przeróżnych modeli kołowrotków Shimano i zaczynam dochodzić do wniosku, że o żywotności kołowrotka nie decyduje to, czy został wyprodukowany w Japonii czy w Malezji, tylko my sami. Tak, to od nas zależy, czy młynek będzie nam służył długo i szczęśliwie, czy po sezonie odłożymy go do osobnej szuflady służącej za magazyn części zamiennych.

Dlaczego tak myślę?

Zróbmy sobie podróż z niedalekiej przeszłości do teraźniejszości i rozpocznijmy ją w czasach, kiedy Shimano miało fabryki tylko w Japonii, mieliśmy internet co najwyżej w pracy, a jedynym oknem na wędkarski świat były gazety i firmowe katalogi (które nie były wcale tak łatwe do zdobycia).

W tamtych czasach była też dużo mniejsza konkurencja. Nie było między producentami takiego wyścigu we wprowadzaniu coraz to nowszych technologii polepszających komfort łowienia. Potem w kołowrotkach zaczęto stosować co raz to więcej łożysk, wymyślono nawój AERO. Wprowadzono łożyska oporowe, które były przełomowe dla kołowrotków spinningowych, wolny bieg w modelach karpiowych oraz masę innych rozwiązań, dzięki którym łowi się nam dziś łatwo i przyjemnie. Tęgie głowy wymyśliły, że dobrze spasowane mechanizmy będą dłużej służyły w obudowie metalowej, teraz metal zostaje zastępowany przez CI4. Co będzie dalej? Pożyjemy, zobaczymy.

Wprowadzane co roku nowe rozwiązania sprawiały, że kołowrotki były lepsze, chodziły jak „masełko”, a hamulce dawało się idealnie wyregulować.

Wraz z wprowadzaniem nowych rozwiązań, w obudowie kołowrotka robiło się coraz ciaśniej i całość stawała się cięższa. Poszczególne elementy należało więc „odchudzić”. W przypadku droższych modeli nie miało to negatywnego wpływu na wytrzymałość mechanizmu, gdyż przy utrzymaniu odpowiedniej ceny producent mógł sobie pozwolić na zastosowanie lekkich, ale bardzo wytrzymałych materiałów, takich jak np. tytan. W przypadku tańszych kołowrotków, żywotność modeli współczesnych jest jednak o wiele mniejsza niż starych, wysłużonych młynków z topornymi przekładniami.

Jednocześnie wraz z wprowadzaniem nowych technologii gazety przestawały być głównym źródłem informacji na temat naszego wspaniałego hobby i coraz to większą rolę zaczął odgrywać internet. Dziś niemal każdy ma dostęp do sieci, a śledzenie portali wędkarskich i udział w dyskusjach na niezliczonych forach jest dla każdego z nas rzeczą tak naturalną, jak zjedzenie śniadania rano czy kolacji wieczorem.

Czy te informacje z internetu różnią się czymś od tych, które czytamy w pismach branżowych? TAK w zdecydowanej większości! Artykuły w gazetach są pisane przez redaktorów, którzy są doświadczonymi wędkarzami i przekazują nam fachową, sprawdzoną wiedzę. W internecie duża część wypowiedzi, to opinie osób słabo bądź bardzo słabo znających się na wędkarstwie, nie są one weryfikowane przez nikogo, a każdy może napisać wszystko bez względu na to, czy pisze sensownie, czy opowiada bajki o żelaznym wilku.

Wracając do naszych Japończyków i nie Japończyków, to zauważyłem pewną prawidłowość – na produkcję malezyjską narzekają głównie użytkownicy tańszych modeli, łowiących metodą spinningową. Pozostali łowiący na Shimano jakoś nie narzekają.

Czy jest na to jakieś logiczne wytłumaczenie? Oczywiście że jest.

Po pierwsze - każdy zna markę Shimano i wie, że robi dobrej jakości sprzęt. Co za tym idzie wielu wędkarzy, kupując kręcioł z napisem Shimano, myśli że kupuje niezniszczalną maszynkę do każdej metody.

Po drugie - tańsze modele są produkowane właśnie w Malezji.

Po trzecie - mało który spinningista narzeka na droższe modele Shimano wyprodukowane w Malezji.

Po czwarte – łowiący na spławik, na grunt oraz karpiarze prawie wcale nie narzekają na kołowrotki z Malezji.

Po piąte – każdy szuka wytłumaczenia, dlaczego kołowrotek nie działa jak należy. Produkcja w Malezji jest prostym i dobrze brzmiącym wytłumaczeniem.

W moim przekonaniu produkty Made in Malaysia są dobre jakościowo, chociażby dlatego, że fabryki, w których zostały wyprodukowane są nowe, wyposażone w nowoczesne maszyny, a kierownictwo w osobach japońskich inżynierów jest gwarantem zachowania japońskich standardów jakości.

Gorsza opinia malezyjczyków wynika z tego, że duża rzesza wędkarzy nie potrafi dobrać kołowrotka odpowiedniego do metody połowu, po czym zamieszcza swoje opinie w internecie zafałszowując w ten sposób prawdziwą opinię na temat tego sprzętu.

Źle dobrany model nigdy nie da pełnej satysfakcji z użytkowania, bez względu na to, czy był wyprodukowany w Japonii, czy w Malezji. To tak jak by ktoś wybrał się z karpiówką pospinningować i potem mówił, że ta wędka najgorszy szajs (przepraszam za to słowo, ale pozwoliłem sobie go użyć, gdyż jest ono często stosowane w przypadku niepochlebnych opinii na temat kołowrotków).

Ja osobiście nie waham się zapłacić parę stów za produkt z napisem MALAYSIA, bo wiem, że o jakości nie świadczy to gdzie, tylko jak został wyprodukowany. W nowych fabrykach Shimano w Malezji pracują nowoczesne, bardzo precyzyjne maszyny, a kontrola jakości i dbałość o zachowanie japońskich standardów nie odbiegają od tych z kraju kwitnącej wiśni. Sprawa ma się tak samo jeśli chodzi o wykorzystane do produkcji surowce.

Zakup kołowrotka nie jest rzeczą prostą, zwłaszcza przy ograniczonym budżecie. Warto więc dobrze zastanowić się do czego będziemy go używać i poradzić się bardziej doświadczonych kolegów, sprzedawcy w sklepie, a informacje zawarte na forach lepiej traktować jako uzupełniające, ze względu na duże ryzyko małej fachowości.

Należy jeszcze pamiętać o jednej zasadzie – chytry dwa razy płaci! Czasem opłaca się zapłacić nieco więcej niż zaoszczędzić, gdyż taka oszczędność w przypadku kołowrotka do spinningu najczęściej jest równoznaczna z koniecznością zakupu kolejnego młynka w niedalekiej przyszłości. Kolejne wydane pieniądze, kolejne kłopoty. Kupując odpowiedni model mamy od razu kołowroteczek pracujący „jak masełko” który posłuży o wiele dłużej niż wersja „oszczędnościowa”.

Z wędkarskim pozdrowieniem
Robert "Wodziniak" Wodziński

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz